sobota, 24 czerwca 2017

Auto Tesla, czyli kto bogatemu zabroni!

Przy okazji umieszczania kolejnego filmiku na "moim YT", "zahaczyłem" interesujący materiał motoryzacyjny. Rzecz dotyczy egzotycznego na naszym rynku wytworu Elona Muska, czyli amerykańskiego elektryka o dumnej nazwie Tesla.
Materiał wielce pouczający, a zarazem utwierdzający mnie w przekonaniu, że auto Tesla, to droga i mało praktyczna zabawka dla bogaczy.
Sam film ciekawy, bo zrealizowany w formule "jadącego wywiadu" z krakowskim użytkownikiem auta. Gość bardzo uczciwie i rzeczowo opowiada o swojej zabawce, a że jest właścicielem hurtowni dystrybuującej wszelkiej maści baterie i ogniwa elektryczne, dlatego też ten "elektryk" stanowi logiczną konsekwencję jego zawodowej działalności.
Film dosyć długi, więc nie każdemu będzie "po drodze" przebrnąć przez całość, dlatego dla ułatwienia najważniejsze tezy dotyczące ceny aut oraz uwagi dotyczące codziennej eksploatacji prezentowanej na filmie limuzyny, Tesla Model S 90 D.





  1. Tesla w wersji najdroższej , to Model 90D - P(Performance) 100 DL który w zależności od wyposażenia kosztuje 750 - 800 tys. PLN. Ten topowy model ma dwa (!) silniki napędzające obie osie samochodu (4x4) od tańszych modeli różni go przede wszystkim pojemność baterii i jak wskazuje literka "P", wydajnością, czyli możliwością szybszego pobrania dużej ilości prądu w krótkim czasie. Literka "D" to info o napędzie na cztery koła, czyli model wyposażony w dwa silniki(!!!), chyba nie trzeba dodawać, że dwa "motory" to potencjalnie dwa razy większa awaryjność pojazdu!
  2. Cena testowanego, zakupionego w Austrii auta, to tylko(!!!) 500 tys. PLN  - Model 90 D, napędzany dwoma silnikami osiąga setkę w 4,2 sek., czyli tak jak benzynowe BMW M5.         Dla porządku warto przypomnieć, że sprawność silnika elektrycznego wynosi 90%, diselowskiego ponad 40 %, a benzyniaka tylko 30 %. Niestety na tym wyższość motoru elektrycznego nad spalinowcami się kończy z uwagi na marność użytych ogniw zasilania! W najdroższej, a co za tym idzie najwydajniejszej Tesli z literką "P" na jednym ładowaniu przejedziemy średnio ok. 300 km, a potem będziemy musieli go "tankować" przez co najmniej 2, 5 godziny!!! Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, o czym w punktach poniżej.
  3. Czas ładowania od 0 do pełna, testowanego auta, przy założeniu że samochód tankujemy w tzw. superchargerze, czyli w fabrycznej ładowarce Tesli, to niestety aż 2, 5 h. Takich ładowarek w Polsce mamy 3 sztuki, a np. na Słowacji 1. Nie kłopot, to jednak, bo dzięki "przejściówce" Teslę można doładować w ładowarce firmy Toyoty, których w naszym kraju jest o wiele więcej.
  4.  Wróćmy jednak do szarej rzeczywistości, czyli konieczność codziennego ładowania. Aby zachować pozory mobilności autka niezbędne jest źródło w postaci gniazda trójfazowego o wydajności 3,6 kWh, czyli standardowa tzw. "siła". Problem w tym, że całkowicie rozładowaną Teslę do pełna musimy "tankować" przez 8 godzin, a do "połowy zbiornika" przez 6,5 do 7 godzin!!!
  5. Istnieje możliwość doładowania samochodu ze zwykłego gniazda elektrycznego, ale taka operacja załaduje naszą baterię od 0 do pełna w ciągu "zaledwie" 25 godzin, prawda że bardzo zachęcająca perspektywa!!!
  6. Zasięg!!! Producent ogłasza, że średni zasięg Tesli, to prawie 600 km, czyli podobnie jak Toyoty z ogniwem wodorowym. Jednak diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach! I tak na przykład, użytkowanie autka w temperaturze - 15 stopni C, przy założeniu zachowania 20 stopni w kabinie pożera ponad 40% energii akumulatora!!! Podobnie ekstremalnie duże pobór energii następuje w trakcie używania klimatyzacji podczas letnich upałów!
  7. Spójrzmy na zasięg okiem naszego "filmowego" użytkownika, który "raczej nie ściemnia". I tak jego przykładowa podróż z Krakowa do Hanoweru, tj ok. 840 km, wymagała aż trzech ładowań! Warto dodać, że taka podróż, to w większości bez korkowe autostrady i żadnego energochłonnego pełzania w miejskich korkach. Auto na jednym ładowaniu przejechało w tym przypadku 280 km! I taki jest zapewne prawdziwy średni, a nie laboratoryjnie podrasowany zasięg tego auta!
  8. Podsumowanie: kto bogatemu zabroni kupować zabawki! Tak, tak, auto za "pół bańki" którym na jednym ładowaniu nie dojedziemy z Krakowa do Warszawy, to gadżet, zabawka, a nie narzędzie pracy. Cóż z tego, że opłaty za "paliwo" są niskie, albo wcale ich nie ma, wszak właściciel zapłacił już swój paliwowy haracz kupując tę zabawkę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz