Ograniczniki sprzedaży, nie obowiązują w Ameryce! Jednak, jednak, tam presją jest lokalna społeczność. Jak słusznie zauważają znawcy Stanów, Ameryka to nie wielkie miasta na Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżu, ale wiejska i małomiasteczkowa większość żyjąca w swych grajdołkach. Tam każdy o każdym wie wszystko, a niekonwencjonalne zachowania są błyskawicznie zauważane i słusznie(?)potępiane. Przeciętny obywatel miasteczka "L" nawet porządnie napić się nie może, bo zbyt częste odwiedziny w monopolowym natychmiast są odnotowywane w świadomości współobywateli. Swoista presja moralna, nie jest co prawda tak uciążliwa jak skandynawskie zapisywanie notorycznych zakupoholików w "czarnych monopolowych rejestrach", ale działa bardzo skutecznie i mocno zniechęca do picia! Co prawda każdy zniesmaczony sytuacją Amerykanin, może w każdej chwili przenieść się do Njujorka lub innego Losadżeles, a tam hulaj dusza piekła nie ma, wszyscy są anonimowi! Jednak nie wszyscy koneserzy są aż tak zdesperowani.
Jak sprawy mają się u nas? Świetnie, najlepiej na świecie. Ograniczeń żadnych, nocne i całodobowe prosperują wzorcowo, a spożycie per capita z roku na rok spada! Wniosek nasuwa się prosty, wolność wyboru i świadomość możliwości skorzystania z dobrodziejstwa o każdej porze dnia i nocy i to przez okrągły tydzień, ogranicza spożycie:-)
Ostatnio odnotowałem ciekawą nowość swoisty, skandynawski rejestr à rebours. Mój osiedlowy sklep o dźwięcznej i jakże zachęcającej nazwie "Świat Alkoholi", swym wiernym i stałym klientom oferuje.... KARTY STAŁEGO KLIENTA!!! Upusty z tytułu posiadania są niskie, ale zawsze! Swoista legitymacja notorycznego pijaka, pomysł nie do wyjęcia! Na zdrowie!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz